Iście Lynchowne dzieło. Brudy, perwersja, agresja, zboczenia, chłam i zepsucie amerykańskiego zaścianku ukazane w sposób niezwykle dobitny, na swój sposób wręcz przerażający. Sama atmosfera, co jest typowym zjawiskiem u Lyncha, pełna symboliki i metafor, ale nie tak zagmatwana jak w jego późniejszych filmach. Pewne sceny są brutalne, straszne (nie zapomnę momentu, jak matka Laury odwraca umalowaną na krwistą czerwień twarz do kamery, plus ta muzyka - szok!), tajemnicze, dla niektórych mogą być nawet dziwne. Cóż, dzikość serca iskrzy, iskrzy, aż w końcu zapala się i płonie gęstym i potężnym płomieniem. Jak dla mnie końcówka trochę na minus, ale to już indywidualne spostrzeżenia każdego z osobna. 7/10.