albo uzyje lepszego okreslenia cyniczne. Od razu przyszedl mi na mysl Blue Velvet (do
ktorego jest jeszcze kilka nawiazan w trakcie filmu). Lynch przez caly film pokazuje mi swiat
pelen przemocy, psychopatow, swiat gdzie ludzie umieraja w zapomnieniu przy austradzie,
swiat od ktorego fizyczna ucieczka wcale nie daje efektow bo nie mozna od niego uciec.
Jedyna mozliwa forma "ucieczki" jest seks. I ci mi Pan David pokazuje na koncu? Glowny
bohater dostaje po mordzie za to ze nazwal bande oprychow pedalami, po czym ma wizje
wrozki (Sheryl Lee z Twin Peaks) ktoira mu mowi zeby nie uciekal od milosci, a jego
tytulowa dzikosc w sercu pomoze mu spelniac marzenia. Mamy cudowne nawrocenie
rodem z melodramatu. Rezyser mowi: "takie zakonczenie tylko w bajkach, takie rzeczy nie
dzieja sie naprawde, wrozki nie istnieja, nikt nigdy w akcie nawrocenia nie zaspiewa Love
me tender, Zycie to nie bajka". Tak jak juz pisalem nie jest to az tak bardzo cyniczne
zakonczenie jak w Blue Velvet gdzie totalnie wszystko bylo przerysowane ale w tym filmie
pesymizm Lyncha w zakonczeniu tez wychodzi.