Nie wiem dlaczego tak uważasz, ponieważ mi akurat ostatni odcinek podobał się najbardziej. Najwięcej w nim tej tajemniczości, która charakteryzuje najlepsze filmy Lyncha. Do tego więcej muzyki Badalamentiego niż w poprzednich odcinkach. Wszystko to sprawiło, że trzeci odcinek w klimacie przypomina Mulholland Drive.

Ja również uważam ,że ostatni odcinek najlepszy, nastrój i atmosfera typowo Lynchowskie. To właśnie ta duszność, ciężkość,ciemność,szarość charakteryzuje większość z jego znakomitej twórczości: nie wiem czy jest sens wymieniać tytuły, choćby Eraserhead, Babcia,Lost Highway, Twin Peaks, Mulholland Dr....

Alicia Witt i Crispin Glover stworzyli świetny duet(bardzo przekonywujący w swej grze),małżeństwo,które próbuje się pozbierać po traumie jakiej jest strata swojego dziecka i Alicia na progu wycieńczenia i choroby psychicznej, ja nie mogłam się oderwać od ekranu,genialne!
Wielka szkoda,że nie nakręcili więcej odcinków, pomysł oryginalny, każdy odcinek to inna "epoka", inna historia,inni bohaterowie a łączy je wspólny mianownik -ten sam pokój hotelowy.
Moja ocena odcinków: Pierwszy na 8, drugi na 7, trzeci na 9 z plusem.