Serial opowiada tę samą prawdziwą historię co "Candy", ale moim skromnym zdaniem jest dużo lepszy pod każdym względem.
Obejrzałem 3 odcinki L&D,a potem pierwszy i ostatni odcinek Candy z J. Biel. Mając porownanie powiem, że produkcja HBO to cud, miod i orzeszki lizać w porownaniu do Candy. Candy wygląda jakby był w Polsce robiony, słabe zdjęcia, słaby scenariusz, słaby montaż, słabe dialogi, słabe aktorstwo itd. Ale oczywiście to moja ocena subiektywna.
ale że również pod względem charakteryzacja też? bo jak tak, to kompletny bullshit. w ogóle nie uczyniono wysiłku w to, żeby aktorzy Love and Death faktycznie przypominali ludzi których grają. obejrzałam zarówno serial Hulu jak i dostępne odcinki serialu HBO i jak dla mnie Candy jest po tysiąckroć lepsze.
Też wolę Candy. Mogą wszystko ich prawo, ale skoro jadą na patencie prawdziwej historii, to raczej powinno się aktorów dobierać lub robić podobnymi, a Olsen w tym serialu, to ładna paniusia, którą prawdziwa pani siekiera z pudlem na głowie nie była. ;)
dokładnie: jak patrzę na Olsen w tym serialu, widzę jakąś tam ładną znudzoną, psychotyczną kurę domową (i to nawet nie z lat 70/80) a nie Candy Montgomery.
prawda? niemniej słyszałam, że Love & Death będzie bardziej precyzyjne jeżeli chodzi o proces Candy Montgomery - prawnik który ją bronił był bardziej zaangażowany w tą produkcję. plus w serialu Candy musieli skrócić proces, co daje mylne wrażenie tego, co naprawdę wydarzyło się na rozprawie.
Choć oba dobre, to L&D faktycznie lepszy. Dodatkowo lubię Elizabeth Olsen, przez co tym bardziej lepiej się ten ogląda.
Natomiast zadziwia mnie to, że w tak krótkim czasie dwa wielkie studia zekranizowały tę samą historię.