PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1084}

Dzikość serca

Wild at Heart
7,6 64 060
ocen
7,6 10 1 64060
7,5 34
oceny krytyków
Dzikość serca
powrót do forum filmu Dzikość serca


Romans wg Lyncha. Dziki, a jednocześnie oniryczny, wulgarny i równocześnie szlachetny, odrealniony, ale pełny prawdziwych emocji.
Związek wg Lyncha to przede wszystkim namiętna i dzika fascynacja drugą osobą, dla której jesteś w stanie przetrwać wszystko i zabić każdego. Dlatego jako szalone i witalne kino drogi film sprawdza się świetnie. Gorzej, gdy do głosu dochodzi zazdrosna i podstępna matka, interpretowana w ramach Wiedźmy z Krainy Oz. Przez te baśniowe wstawki film traci na impecie, a decyzje bohaterów podejmowane są w sposób scenariuszowo bardzo łatwy, wręcz asekurancki. Nie jest to surrealizm, który często gości w filmach Lyncha, gdyż odwołuje się bezpośrednio do fantastycznych postaci. Wolę, gdy David pozostaje w rewirach miejsca i akcji sennie zawieszonych pośrodku niczego, skąpanych w agresywnych kolorach, wystawionych na próbę przez zły świat.
Świetnego tempo, które warunkują takie sceny jak m.in. pierwsza piosenka Elvisa wykonana przez Sailora oraz dynamiczny i naturalistyczny prolog, zostaje zredukowane do truchtu w ramach rozszerzania, niepotrzebnego, galerii postaci o bohaterów, którzy mają powiedzieć jakąś kwestię albo zabić innego bohatera. Nie mam nic przeciwko dziwacznym, często karykaturalnym freakom, lecz tym razem reżyser przedobrzył i zalał ekran zbyt dużą ilością fragów, niepotrzebnych bohaterów, którzy ładnie wypełniają miejsce w filmie i służą np. ekspozycji. Zwłaszcza zbędne wydaje się trio quasi zabójców oraz Peru. Mimo że to świetnie wykreowane i zagrane postacie, miałem wrażenie, że sceny (genialnie zainscenizowane) są jednak wciśnięte w ramach narracji dla narracji, ale tak naprawdę niczemu nie służą. Wszakże Sailora mógł chcieć dopaść sam Santos, nie musiał dzwonić do 10 innych osób, które skontaktowały się z 40 innymi. Fajnie, że reżyser podszedł do tego z dystansem i nieco obśmiał konwencję zabójstw na zlecenie, lecz nikt nie kazał mu pokazywać całej tej sieci powiązań i wprowadzać taki tabun aktorów.
Cała reszta to natomiast miód na me serce. Piękna rezygnacja z narracyjnej i interpretacyjnej padaki na rzecz zwyczajnej, prostej fabuły, który niczym samograj wspaniale się rozwija i z pomocą aktorów wręcz puchnie od emocji. A ma od czego puchnąć, bo każda scena z duetem Cage-Dern udowadnia, że każdy aktor ma jakąś życiówkę. Romans młodych jest tak namacalny, tak rozpływający się w pożądaniu, nie w żądzy i ukazany w taki sposób, że czuje się chemię Sailora i Luly, podczas tych wszystkich scen pościelowych oraz tanecznych. Cage nie szarżuje i pięknie gra do końca buntownika, romantyka i twardziela, który czasem się gubi, ale wie, że najbardziej na świecie kocha Lulę. Dern z kolei to seks bomba, która bez wulgarności prezentuje swoje wdzięki, ale także pięknie rysuje portret młodej, szalonej dziewczyny, która czuje się zagubiona w świecie, który ją zranił, a jedyne ukojenie przynoszą jej sile ramiona Sailora.
To nie jest łatwy i prosty romans, to freak show Lyncha, w którym pies porywa odstrzeloną rękę, a rozwścieczona matka maluje sobie twarz szminką.
Świetne kino drogi, dobra, nienachalna symbolika ognia (miłość i śmierć), kapitalne udźwiękowienie (muzyka grająca na granicy słyszalności) i wspaniałe kreacje aktorskie.
Nie obyło się bez potknięć, ale to kolejny film, po którym Lynch nie tylko zyskał moje zainteresowanie, ale powoli staję się jego fanem.


PS: Niestety Blue Velvet lepszy, aczkolwiek główna piękna filmu zdecydowanie lepsza w Dzikości - Laura!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones